Rok 2010 kolejna wycieczka na południe Europy, gdzie słońce i ciepła woda pewne na 100%. Zmieniając trasę, w kilku punktach powtórzyliśmy wariant „pętli alpejskiej” znany z roku 2005. Było wspaniale, a oto kilka szczegółów.
Pierwsza noc to oczywiście komfort siedzenia w ulubionej pozycji w autobusie, oglądanie filmów i oczekiwanie poranka. A ten przywitaliśmy na pograniczu niemiecko – szwajcarskim, nad brzegiem Jeziora Bodeńskiego, gdzie rzeka Ren utworzyła szeroki i wysoki na kilkanaście metrów wodospad. Po śniadaniu i zwiedzaniu, krótka trasa do Lucerny – ośrodka turystyczno-wypoczynkowego o międzynarodowej sławie. Miasto czyste, zadbane, malowniczo położone nad Jeziorem Czterech Kantonów u stóp Alp Urneńskich, z zabytkowym przepięknym, krytym drewnianym mostem Kapellbrücke.
Potem podróż wzdłuż wschodnich brzegów Jeziora Genewskiego, z krótkim pobytem w Montreux – pięknie położonym kurorcie, ze słynnym kasynem, opiewanym w piosence rockowego zespołu Deep Purple, w miejscu otoczonym wysokimi górami, gdzie nad wodą rosną palmy i inne cudne rośliny.
Nazajutrz po noclegu w Thonon, pojechaliśmy do Chamonix – wyjątkowo ciepłej w tym dniu górskiej miejscowości, czekaliśmy ponad dwie godziny na możliwość wjazdu na Aiguille du Midi, ale warto było, bo na tak dużej wysokości czyste niebo, pełne słońca, ciepło około 2°C. I zapierające dech widoki na Dach Europy – Mont Blanc. Po południu wśród alpejskich pejzaży dotarliśmy do stolicy Sabaudii – Annecy. Jak większość miast francuskich i to ma swój niepowtarzalny urok.
Kolejny upalny dzień a my na południe, w kierunku Morza Śródziemnego drogami otoczonymi przyrodą Prowansji i rozległymi polami kwitnącej i pachnącej lawendy. Następny przystanek jezioro St. Croix, gdzie błękit wody zlewał się z kolorem nieba. Cóż za frajda dla młodzieży móc przez dwie godziny kąpać się w słodkiej wodzie w takich okolicznościach przyrody!
Po odpoczynku nad wodą wyruszyliśmy autokarem w górę, po drogach wykutych w litej skale, zawieszonych kilkaset metrów nad przepaścią kanionu rzeki Verdon, największego i najgłębszego w Europie. Po takich wrażeniach, wieczorem każdemu smakował obiad w restauracji sieci Flunch, zwłaszcza, że można było na talerz nałożyć jedzenia do woli i wziąć dokładkę.
Kolejne dwa dni to rajd po Lazurowym Wybrzeżu – noclegi w hotelu F1 we Frejus, zwiedzanie St. Tropez, Port Grimoud, Nicei, gdzie kilkugodzinna kąpiel w morzu każdemu dała relaks i wytchnienie od upałów. Następnie Perfumeria Fragonard w Grasse – światowej stolicy produkcji perfum. Cannes – z Promenadą Gwiazd i Bulwarem la Croisette. Później Monte Carlo – muzeum oceanograficzne, kasyna, fontanny (jeszcze jeden dowód, że owoc zakazany najlepiej smakuje – kąpiel w fontannie w centrum miasta), trasa wyścigu Formuły 1, bajeczna roślinność w ogrodach księcia Monaco.
Opuszczamy przyjazną Francję i kierujemy się do Italii. Teraz już wiemy, co to są korki na autostradzie w piątkowe popołudnie na trasie między Turynem a Mediolanem. Przez nie spóźniliśmy się o kilka godzin i zbyt krótko zwiedzaliśmy Weronę. Piękno tego miejsca zrekompensowało nam pobyt w Turynie (gdzie okazało się, że zamknięta jest katedra z Całunem Turyńskim a stadion Juventusu ‚delle Alpi’ remontowany). Starożytny amfiteatr, wąskie uliczki, dom Julii ze słynnym balkonem i wyczuwalny południowoeuropejski luz, tysiące ludzi w kafejkach i pizzeriach. Żegnamy nocną Weronę i przez Alpy Wschodnie, całkiem wygodne autostrady w Czechach w drogę do domu…
galeria zewnętrzna /kliknij/